Paryska 232A | Skarżysko-Kamienna +48 663 01 55 99 kontakt@skarzysko24.pl
- Reklama -
Image

Opowieść o Halnym (cz.12)

Las od Lipna i Przygradowa dzieli półtora kilometra podmokłej łąki. Tuż przed linią drzew ciągną się regularne czworoboki rybnych stawów. Przez ich środek po grobli biegnie droga. Ten kierunek najprostszego ataku zabezpiecza placówka pod dowództwem ppor. „Gwera" (Romuald Szumielewicz) z kompanii por. „Habdanka". Prawy skraj lasu, gdzie kończą się stawy, obsadził od strony Przygradowa pluton kpr. „Adama" (Izaak Czyżyk) od „Jurków". Na tyły, w lasy, gdzie kwaterują bataliony „Marcina" i „Przeboja", idzie rzucona rozkazem drużyna „Halnego", od drugiej strony waruje kpr. „Sowa" (Ryszard Gugała) z drużyną z kompanii „Dzika".

Właściwie „Halny" nie bardzo rozumie swoje zadanie, po co ubezpieczać się placówką od strony bezpiecznej - tam przecież kwateruje pięciuset żołnierzy 74 pułku piechoty AK. Ale rozkaz jest wyraźny: „dotrzeć na skrzyżowanie leśnych traktów Przygradów - Wymysłów - Ludynia i Rząbiec - Kozłów, odnaleźć placówkę „Marcina" i razem z nią strzec traktu, aby Niemcy nagłym atakiem nie wbili się klinem między bataliony".



Poranna toaleta w wykusowym strumieniu - Lubiance. Na pierwszym planie pochylony ppor. „Mariański" - Stanisław Pałac, nad nim stoi „Sęp" - Stanisław Łebek. Po drugiej stronie rzeczki stoi w wodzie ppor. „Jurek" - Władysław Czerwonka, obok na skarpie siedzi por. „Czarka" - Jan Rogowski


Drużyna „Halnego" to w nomenklaturze wojskowej jeden plus dziesięć, to trzy erkaemy typu „Browning", trzy peemy, pięć kabe, granaty, broń boczna i pięć gamonów. Nie w każdej nawet regularnej armii drużyna dysponuje taką siłą ognia. Idą w obcym lesie, wśród niskich rachitycznych sosen i gęstego poszycia. A może Niemcy już tu są ? Palce na spustach czuwają, oczy nerwowo kontrolują każdy pień, każdy krzak.

Jest droga. Pusta. Niedaleko skrzyżowanie. Ani żywego ducha.

 - Hej ! - pokrzykuje „Halny".


    Cisza.

 - A może bujda z tą placówką od „Marcina" ? — zastanawia się głośno „Bat".
 - Czterech, każdy na jedną drogę, na czujkę o pięćdziesiąt metrów od skrzyżowania, reszta przeszukać las - poleca „Halny".

  Odchodzą niechętnie od krzyżówki, on to rozumie. W sytuacji, gdy w każdej chwili mogą wyskoczyć zza zakrętu motocykle czy pancerki, stać tak samemu w lesie - brr.

Pozostali buszują po krzakach. Naraz ...

 - „Halny" ! - przywołuje gdzieś z boku „Drzewicz".

Za kępą niskich jałowców śpi głębokim snem dziesięciu umęczonych chłopców od „Marcina". To placówka, która ma ubezpieczać !! Zimny pot zalewa twarz „Halnego". Gdyby tak zastał ich oficer inspekcyjny, to krótki rozrachunek - kula w łeb. Okrutne. Ale gdyby nadjechali Niemcy ? Zaskoczyliby bataliony z tej strony bez żadnej trudności.



Kpt. „Kazbek" - NN, dowódca drużyny Gruzinów zbiegłych z Ostlegionu



Po cichu, krążąc na palcach, zabierają porozrzucaną broń. I naraz „Halny" wrzasnął !
Cała dziesiątka zerwała się na równe nogi. Po omacku szukali wokół siebie broni, budzili się dopiero teraz, z włosami zjeżonymi strachem. Ulgę przynosi rozpoznanie, że to swoi, a nie Niemcy.

Dowódca tamtych przygryza latającą wargę.

 - Rozumiesz, trzecią noc na nogach. Śpimy w marszu. Zapieprzyliśmy sprawę. To się więcej nie powtórzy. Tylko nie melduj, bo stary każe rozłupać.
   Przywarli oczyma do ust „Halnego". Ten chwilę ważył decyzję.
 
- Oddajcie im broń. Zapalcie, chłopaki. To odpędza sen. Wy bierzcie tamten narożnik, my ten. Czterech moich już wysuniętych na czujki. Daj tam jeszcze po    jednym twoim, będzie im raźniej.


Rozeszli się na krzyżówki traktu po przekątnej. Teraz to już była siła. Dwudziestu ludzi z sześcioma erkaemami mogło dość długo stawiać opór nieprzyjacielowi.
Las niesie echo końskiego tętentu. Warty zatrzymują jeźdźca. To porucznik „Leszek", adiutant „Nurta", wraca z rozmów z dowódcami batalionów 74 pułku. Zsiada na chwilę z konia i odciąga na bok „Halnego".

 - Słuchaj, stary, tu może być niewesoło. Oni wszyscy pochodzą z tych stron, z Włoszczowskiego, „Marcin" oraz „Przebój" chcą zdemobilizować ludzi. Bo Niemcy wyraźnie się zawzięli. Możemy lada chwila mieć odsłoniętą tę stronę. Wtedy cały nasz batalion wisi na twojej drużynie.

Pogalopował w las i zostawił „Halnego" przytłoczonego nowym zadaniem. Las milczy, w nim on i dziesięciu jego ludzi. Nigdzie osłony, okopu. Zatrzyma tu drużynę, pluton, ale jeśli wpadną kompanią ? A jeśli wozy pancerne ? Może sypać po nich z erkaemu jak grochem, spłynie jak woda z gęsi.
Głośno sprawdza, czy chłopcy od „Marcina" są jeszcze. Byli. Potem na wszelki wypadek mówi do swoich:

 - Dopchajcie gamony.

  Zrozumieli bez dodatkowych pytań. Gamon to brunatna, miękka jakby pończocha, jakby duży kapciuch tytoniowy. Rozsupłali je i zaczęli doładowywać plastik. Lubili to robić. Gamon to nie gotowa, fabryczna rzecz, tu można się pobawić, tu się wszystko rozumie, tu można dawkować zawartość tej piekielnej broni zależnie od przeznaczenia - jeśli na czołg, to dopchać plastiku w kapciuch do wielkości kalafiora, jeśli na pancerkę, wystarczy wielkość rzepy. Plastik przypomina lata dziecinne, poddaje się palcom jak plastelina, można z niego tworzyć figurki, można go podpalać, bić młotkiem, jest absolutnie bezpieczny. Ale wystarczy napchać w kapciuch, wsunąć w środek zapalnik jak kałamarzyk i powstaje straszna broń. Trzeba tylko odkręcić kapsel kałamarzyka i cisnąć. Tasiemka przymocowana do ołowianej nakrętki pociągnie w powietrzu iglicę zapalnika i wtedy - przytul matko ziemio. Nie ma żadnych odłamków, żadnej rozerwanej stalowej skorupy jak przy tradycyjnych granatach, jest podmuch zwalający drzewa bliższe, obdzierający dalsze z kory, rozdziewający człeka w jednej chwili z ubrania, a czasem nawet ze skóry.



Dowódca zgrupowania 3 ppor. „Mariański" - Stanisław Pałac, a za nim z lewej Gruzin „Sowa" - NN, z prawej „Postrzał" NN i szef zgrupowania sierż. „Zawada" - Aleksander Bogusz



Piekielna broń, straszna i dla ludzi, i dla czołgów. Teraz doładowywali gamony do czołgowych porcji, aby nieprzyjaciel - nawet siedząc w opancerzonych wozach

- nie miał z nimi zbyt łatwej sprawy. Po chwili kończą robotę i „Halny" zmienia czwórkę wysuniętą na czujkach.„Bat" wraca ze swej warty wyraźnie przygnębiony.
 
- Niech to piorun strzeli. Dokoła las, a ty sam jak palec w d... Gdyby tak Niemcy wyjechali nagle, to nawet „Ojcze nasz" nie zmówisz. Nie lubię takiej samotnej warty.

 - Jak to sam ? A chłopcy od „Marcina" i „Przeboja" ?

 - Pół godziny temu odeszli. Niby na zmianę, ale nikt nie przyszedł, obawiam się, że odeszli na dobre.

 - Co ty bredzisz ? - zaniepokoił się „Halny". „Kniaź", sprawdź, co z chłopcami z siedemdziesiątego czwartego pułku.
  „Kniaź" włazi niechętnie między krzaki, rozgarniając je lufą pepeszy. Nie ma go kilka minut, kwadrans. Wreszcie wychodzi.

 - Tam nikogo nie ma. Przeszedłem kilkaset metrów, ale ani żywego ducha.

 - Odeszli sukinsyny. Nie powiedzieli ani słowa i odsłonili nam tyły.


Przygniotła ich ta wiadomość. Bo oto naraz zamiast placówki łącznikowej, która w środku lasu spinała dwa kwaterujące zgrupowania, stali się rubieżą sił batalionu, na którą za chwilę runą Niemcy.
I jakby na potwierdzenie tych obaw, za lasem, od Lipna i Przygradowa coś łupnęło i wyzwoliło spotęgowaną palbę.

„Gwer" postanowił twardo uchwycić groblę i łatwo się z niej nie dać wykurzyć. Tędy, przez ten wąski pasek ziemi między stawami, prowadziła najkrótsza droga z Lipna w samo centrum kwaterującego batalionu. Wysunął się więc ze swymi ludźmi aż do połowy grobli, do zakrętu, gdzie kończyły się wierzby i tataraki osłaniające odwrót, a pozostawało kilkaset metrów gołego ziemnego wału. Dwa erkaemy przytuliły się do pękatych pni wierzb, a na sto metrów przed nimi, na gołym przedpolu, miner kompanijny ulokował skrycie kilka przeciwpiechotnych ładunków. Teraz wystarczy tylko musnąć cienki, ledwo widoczny druciany wąs. Cała drużyna „Gwera" zachowuje pełne milczenie. Choć od Lipna dzieli ich prawie kilometr, nikt nie pali, rozmowa zaś prowadzona jest wyłącznie szeptem.



W tydzień później 23 VIII 1943, Gruzin „Sowa" zginął na Kamieniu Michniowskim w walce z żandarmerią. Stoją od lewej: „Kozak" - Józef Dziubilin, „Adam" - Izaak Czyżyk, „Kura", „Batum", „Terek" (Gruzini NN), ppor. „Jurek" - Władysław Czerwonka (w mundurze), kpt. „Kazbek", ppor. „Mariański" -Stanisław Pałac (w mundurze), sierż. „Zawada" - Aleksander Bogusz, „Armata", „Czerkies", „Azow", „Józef Lezgin", „Kozak" (Gruzini NN) oraz ppor. „Wilczyński" - Stanisław Z. Mroczkowski

Wreszcie są Niemcy. Z ciężarówek, które nadjechały od Nagłowic, wysypują się kompanie wojska. W szkłach lornetki wyraźnie widać sprawnie rozwijającą się tyralierę i rozstawianie na skrzydłach broni maszynowej.

cdn.

Cezary Chlebowski "Reportaż z tamtych dni" KAW, Warszawa 1988 (fragmenty), zdjęcia - reprodukcje z prywatnych zbiorów autora.


Mariusz Gruszczyński

pierwsin.png
Mariusz Busiek's Avatar

Mariusz Busiek

Aktualności
Sport
Kronika policyjna
- Reklama -
-www.bramyprodukcja.pl--.jpg
dompogrzebowy_out.jpg
Najnowsze artykuły
Zaproszenia
- Reklama -
Dobre Fotki Mariusz Busiek
Ostatnio komentowane
Ostatnio popularne
Na naszym Facebooku
Informacje praktyczne
Redakcja
ul. Paryska 232A/3
26-110 Skarżysko-Kamienna
+48 663 01 55 99
+48 508 12 72 16
kontakt@skarzysko24.pl
Nota prawna

Wydawca portalu skarzysko24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i postów zamieszczanych przez użytkowników portalu. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

Logowanie